Z paryskiego bistro do polskiego baru

Czyli post scriptum do: „Jak amerykańskie flippery z Francji do Polski trafiły” z portalu Polityka.pl

Prezes PSF-u Łukasz Dziatkiewicz opublikował w tym roku parę artykułów o flipperach, a szerzej maszynach arcade, w polskich mediach niespecjalistycznych (niżej linki). Najświeższym i zarazem najbardziej wyjątkowym jest wywiad z Krakusem, który spędził pod koniec komuny gros życia we Francji. Tam zakochał się we flipperach, a gdy w Polsce zmienił się system, zaczął je sprowadzać i to pełną gębą.

Siłą rzeczy artykuł został mocno okrojony. Przedstawiamy dwa pytania i odpowiedzi w wersji autorskiej. A do tego kilka zdjęć.

A pan grywał na flipperach w Polsce?

Nie, dopiero w latach 90., gdy już jeździłem między Francją, a Polską i gdy tu postawiłem pierwsze przywiezione z Francji flippery. Pomocna w sprawie stała się moja firma: Zakład Widowisk Estradowych i Rozrywkowych IMPRES, która działała od dawna, bo od w 1977 roku.

Wtedy działałem tylko na południu Polski. Jestem Krakusem, ale z racji tego, że miałem małą nieruchomość w Zakopanem, to tam byłem zameldowany. Zezwolenie dostałem z tej racji tylko na Zakopane i gminę tatrzańską. Tam powstały moje dwie dyskoteki, trzecia później w Krakowie. Dopiero po kilku latach na podstawie Decyzji Ministra Kultury i Sztuki mogłem działać na terenie całego kraju. Obsługiwałem duże imprezy plenerowe z udziałem gwiazd polskiej estrady, ale także organizowałem i realizowałem je w imieniu i na rachunek tzw. kontrahenta w zamkniętych pomieszczeniach: hotelach, domach wczasowych, salach koncertowych itp. Także miałem co robić po powrocie z Francji, ale już siedziały mi w głowie flippery we francuskim wydaniu. Wpadł mi, więc do głowy pomysł, by w Polsce na bazie mojego ZWEiR IMPRES w barach, night clubach czy dyskotekach postawić flippery.

Znów jestem w Paryżu, nawiasem mówiąc przejechałem tę trasę sto dziesięć razy! Nie mogłem się zdecydować, gdzie chcę żyć. Tam już przyzwyczajenie i komfort, tu nostalgia i korzenie. No i w Polsce wszystko rusza, są więc wyzwania! Ostatecznie w 1992 r. kupiłem jednego flippera, potem drugiego, trzeciego. Nabywałem je we francuskim przedsiębiorstwie PSD (Player Special Diffusion), które było przedstawicielem amerykańskiego Williamsa.

Stoisko spółki POL-FRANCE PLAYER na targach Krak-HORECA, w środku Marek Jasicki

Stoisko POL-FRANCE PLAYER na Targach Krak-HORECA

Pamięta pan, jakie to były maszyny?

Zapewne „Pin Bot”, „Cyclone”, „Space Station”, czy „Swords of Fury” itp. (automaty z lat 1986-88; przyp. ŁDz). Umieszczam je więc w hotelach, jeden stanął w Kasprowym, drugi w Giewoncie, trzeci w Cracovii. Okazało się, że świetnie funkcjonują. Nie obywa się bez problemów, bo jest kłopot np. z żetonami, więc znajduję producenta – zakład ślusarski i rusza produkcja żetonów, bo te flippery nie miały jeszcze tzw. wrzutników elektronicznych, tylko mechaniczne. Przywożę kolejnego flippera i następnego, i jeszcze jednego. Nie pamiętam ile ich nabyłem do momentu, gdy jeden z francuskich dyrektorów proponuje mi współpracę. Chodziło o umowę formalną. Był rok 1992. To były maszyny używane, bo nowe Francuzi wstawiali na swoim rynku do lokali, z którymi mieli umowy, ale co za tym idzie automaty dla nas były znacznie tańsze. Do wymiany ich parku maszynowego dochodziło, gdy z Chicago przypływały nowe. Wtedy starsze modele jechały albo na prowincję, albo na wschód. Miałem kupić większą partię, drugie tyle mieli dać Francuzi po zawiązaniu spółki z o.o. typu „joint venture”. Podoba mi się ten pomysł, organizuję duży transport flipperów do Polski, a dyrektor PSD przylatuje do Krakowa i sądownie w maju 1993 r. rejestrujemy formalną spółkę. Ja zostałem prezesem spółki, a Francuz Armand Bendahan wice.

Firmowe auto przewożące maszyny przed Test Club Flipper

W którymś momencie miałem flipperów jakieś 150. Trzeba było poszukać magazynów, podnajmujemy je od spółdzielni mieszkaniowej na ul. Dauna w Podgórzu. Instalujemy się tam i szukamy przede wszystkim ludzi z wykształceniem technicznym, by zatrudnić ich jako serwisantów. Jeśli ktoś naprawia radia czy telewizory, czyta schematy, to i poradzi sobie i z flipperem. Poza tym była baza administracyjna i obsługa: dwie księgowe, sekretariat i dział marketingu oraz kierowcy. W sumie około trzydziestu osób zatrudniałem przez te trzy lata.

Dwa samochody wnieśli do spółki Francuzi. Duży transport, tj. pięćdziesiąt sztuk przywoził TIR, a mniejsze auta służyły do rozwożenia flipperów po Polsce, czyli województwach rzeszowskim, lubelskim, małopolskim, nowosądeckim, śląskim, sięgaliśmy do kieleckiego, a nawet Wrocławia.

W Test Flipper Club

Działaliśmy w oparciu o zapytania ofertowe. Polska była siermiężna, ale otwarta, chłonna, pojawiały się różne przedsięwzięcia, firmy handlowe i usługowe. Stworzono targi Krak Horeca (istnieją do dziś, w tym roku odbyła się 27. edycja; obecnie jako Międzynarodowe Targi Wyposażenia Hoteli i Gastronomii HORECA przyp. ŁDz). Także i my jako Pol-France Player, bo tak się nazywaliśmy, wykupiliśmy tam stoisko celem ekspozycji gier zręcznościowych: flipperów i tzw. „baby foot”, czyli piłkarzyków produkcji francuskiego Rene Pierre (firma ta znana jest zwłaszcza na rynku bilardowym; przyp. ŁDz). Spore było zainteresowanie, bo niby flippery znano, ale chyba nigdy nie były tak oferowane. Na te targi zjechali właściciele hoteli, kawiarń, barów, sanatoriów, domów i ośrodków wczasowych z całej Polski. Można było kupić ekspres do kawy, nawiązać kontakty biznesowe czy pozyskać ofertę turystyczną, ale i wynająć od nas flippera do swego biznesu, to coś nowego. Ani ja, ani wielu moich przyszłych klientów z taką ofertą nie zetknęliśmy się wcześniej.

Sośnica w Zakopanem – lokal istnieje do dziś

Promocja nowej maszyny – Twilight Zone

         Cafe Zakopianka na krakowskich plantach działa. Szefuje jej pan Marek Jasicki. Fot. Łukasz Dziatkiewicz.

 Do tego prezentujemy zakończenie w wersji autorskiej:

Warto dodać, że Francuzi naprawdę kochają flippery. Na czołowej pozycji w światowym rankingu graczy jest od lat Franck Bona z Mons-en-Baroeul, który jeździ na zawody po całym świecie.

W filmach grali na nich choćby Alain Delon czy Jean-Paul Belmondo. Są także fotografie z flipperami Catherine Deneuve czy Yves Montanda. Niemałą rolę przyznano tym maszynom w sławnym, gangsterskim

„Klanie Sycylijczyków” z 1969 r. Znane są też zdjęcia francuskich piosenkarzy grających na flipperach, szczególnie Serge’a Gainsbourga oraz Charlesa Aznavoura i Johnny’ego Hallydaya. Piłkarskiego flippera reklamował Michel Platini, był to „World Cup” Williamsa z 1978 r. A na You Tube można zobaczyć jak dawał sobie w tej grze radę sam prezydent Georges Pompidou.

Te zręcznościowe, stricte rozrywkowe maszyny produkowali także Hiszpanie i Włosi oraz, z tych najważniejszych, Niemcy i Australijczycy. Jak wyglądały dokonania w tym zakresie Francuzów, zapytałem Vala B. ze Śląska, światowej klasy specjalistę od flipperów, autora dwóch części książki „Kulka dziką jest” im poświęconej:

Nie wiem, co działo się na francuskim rynku flipperów przed końcówką lat sześćdziesiątych XX wieku. Pewnie podobnie jak na włoskim czy hiszpańskim rynku firmy znad Sekwany kopiowały mniej lub bardziej udanie amerykańskie maszynki. Można tu wspomnieć o S.O.D.I.M.A. z Grenoble i jej flipperze „Samba” czy o paryskim Satem.

Do przełomu doszło w 1961 roku, gdy ludzie tworzący systemy sterowania i kontroli dla francuskiego przemysłu atomowego, postanowili spróbować swoich sił w produkcji automatów służących rozrywce. Tak powstała w Nicei spółka Rally, która rozpoczęła produkcję elektromechanicznych flipperów, a po kilku latach postanowili tradycyjną konstrukcję flippera mocno unowocześnić. Wypuszczony na rynek w 1966 r. model nazwany „Rally Girl” miał na swoim pokładzie lampki nixi zamiast liczników bębnowych, automatyczny podajnik kulki, składane nogi i kompletnie niecodzienny blat. Za projekt „Rally Girl” odpowiadali panowie: Mugnier, Raybaud i Gaudois i to właśnie oni są twórcami pierwszego elektronicznego flippera na świecie. Niestety mimo swojej niewątpliwej innowacyjności „Rally Girl” i kolejne modele „West Club” i „Schuss”, okazały się niezwykle awaryjne, co doprowadziło do upadku firmy z Nicei. Wkrótce amerykańscy potentaci branży zelektronizowali swoje flippery i zdecydowanie podwyższyli poziom ich niezawodności.

We Francji próby doścignięcia amerykańskich konstrukcji trwały jeszcze mniej więcej do połowy lat 80. Głównie podejmowały je firmy słynące z produkcji stołów bilardowych. Wymienię tu m.in. „L’Hexagone” spółki Christian Tabart oraz „Ben Hura” i „Gun Mena” spółki Staal.

Inne, tegoroczne artykuły Łukasza:

Duży artykuł o retrogamingu, którego Łukasz był współautorem, opublikował miesięcznik „Playboy”. Jest w nim sporo o flipperach. Ten sam periodyk zamieścił w 2018 r. tekst Łukaszowy wyłącznie o pinballach.

„Co jest pociągającego w starych grach wideo?”

Wstęp, czyli lead: „Ostatnie lata to prawdziwa erupcja fenomenu nazywanego retrogamingiem. Gracze biją rekordy (spędzając przy konsolach nawet kilkadziesiąt godzin), otwiera się też coraz więcej tzw. growych muzeów. Też w Polsce.”

Na ten sam temat: „Eksponaty do grania”.

W magazynie wideogrowym „PSX Extreme” ukazał się materiał Łukasza opisujący związki flipperów i gier wideo. Przypuszczalnie jest to jedna z pierwszych tego typu publikacji. Ponadto w 2019 r. opisał on dzieje czterech wielkich przebojów z lat 80.: „Tappera”, „Moon Patrola”, „Zaxxona” i w numerze grudniowym „Centipede”. Oto fragment tekstu o owych związkach:

„Dwa lata po roku zero, czyli w 1974 r, Atari wprowadziło maszynę video arcade pt. Pin Pong. Tytuł oddaje doskonale, z czym mamy do czynienia. Oto sprzęgnięcie flippera z legendarnym bestsellerem, więc ma tyle wspólnego z flipperem, co sławny Pong z tenisem stołowym… Tak czy owak, w ten sposób narodził się pierwszy wideopinball – symulator flippera w formie gry wideo. Już rok później kolos arcadowy Chicago Coin zaproponował Super Flippera. Była to bardzo oryginalna rzecz, bo zamiast normalnego fizycznego playfieldu (pola gry), miał w tym miejscu zamontowany monitor. Na nim toczyła się gra, ale poza tym wyglądał i działał jak normalny flipper: do sterowania łapkami służyły dwa typowe pinballowe przyciski po obu burtach maszyny. Licznik zainstalowano tradycyjny, elektroniczny, jak prawie zawsze w „głowie”, czyli części pionowej flippera.  W 1977 r. Atari rzuciło na rynek konsolę z trzema grami. Wbrew jej nazwie Video Pinball nie był to tylko flipper, ale i koszykówka i dwie wersje Breakouta. A pinballi były aż cztery warianty. Do obsługi łapek służyły przyciski po bokach urządzenia. Tak to wszystko się zaczęło. A potem już poleciało, do dziś możemy mówić o setkach tytułów. Jeśli na jakiś sprzęt powstawały jakiekolwiek wideogry, na pewno był wśród nich pinball.

Jak widać Atari także w tym temacie odegrało wielką rolę. Cztery lata po Video Pinballu na swoją konsolę Atari 2600, firma ta zaoferowała również grę pod… tą samą nazwą. Kontrola łapek odbywała się poprzez… ruch joystickiem w prawo i lewo! A by potrząsnąć stołem należało wcisnąć przycisk i ruszać drążkiem w pożądanym kierunku”.

Łukasz Dziatkiewicz

 

 

FLIPPERY.com.pl

Flippery

– Gra, a właściwie masę gier – tych samych, ale nie takich samych

– Zabawa, gra z maszyną i/lub innymi ludźmi, turnieje, a nawet poważne zawody o randze mistrzostw kontynentu czy świata

– Hobby, kolekcjonerstwo, naprawa, ulepszanie techniczne i wizualne